á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Komeda był człowiekiem wycofanym, osobnym, skupionym na swojej osobistej, kameralnej muzyce. Nie mnożył anegdot, nie konfabulował na swój temat. Wywiadów z nim jak na lekarstwo. Magdalena Grzebałkowska skrzętnie rekonstruuje życie artysty od lat najmłodszych, czasów Ostrowskich, po bohemę i życie w Krakowie, przeprowadzkę do stolicy, Warszawskie kluby i zatrudnienia, a wreszcie wyjazd do Kalifornii i tragiczny, smutny finał.
To żywa książka o jazzie, środowiskach muzycznych, literackich i filmowych, żyjących w komitywie. Grzebałkowska znakomicie odtwarza nastrój lat 50-tych i 60-tych, duszną atmosferę i granie jazzu jako namiastkę wolności w PRL-owskiej beznadziei. To również historia spotkań, polifoniczna opowieść, w której głos zabierają najbardziej znani muzycy jazzowi z Polski, próba rekonstrukcji środowiska. Przejmująca opowieść o potrzebie wolności i myśli nieskrępowanej żadnymi ograniczeniami.
Komeda to tytan pracy. Posiadający słuch absolutny. Asekuruje się studiami medycznymi, ale inklinacja do muzyki jest o wiele silniejsza. Żyje ekstrawagancko, ryzykownie, momentami straceńczo. Piszę Grzebałkowska: „Gdyby mógł tylko komponować i grać muzykę. I nic poza tym. Ostatecznie, gdyby mógł jej jeszcze słuchać. Rozmawiać o czyjejś muzyce – ewentualnie. Ale mówić o swoich kompozycjach – za żadne skarby świata. Od razu zmienia temat”. W życiu codziennym nieporadny, w rzeczywistości raczej zamknięty, wyobraźnie uruchamia podczas improwizowania. Zostawia w swoich kompozycjach wiele powietrza dla muzyków z którymi gra. Dla niego liczy się granie, inwencja, rodzące się na scenie emocje, więzi.
Jerzy Gruza wspomina go tak: „Był taki niewyraźny, jego kontury nie szły w żadnym kierunku, w stronę myśli, poglądów czy odczuć. Był głęboko zagubionym w muzyce szarutkiem”. Komeda minął jak kometa. Marek Hłasko w jakimś sensie zaraził go destrukcyjną aurą… Żeby dowiedzieć się jaki był finał, trzeba sięgnąć do książki!
Wydana przez Wydawnictwo Znak biografia tego artysty – doktora medycyny, który zawód lekarza porzucił dla uprawiania muzyki – jest obszernym tomiskiem liczącym ponad 500 stron. To pełen szczegółów, solidnie udokumentowany zapis jego krótkiego, (...) ale jakże intensywnego pod względem twórczym życia (1931–1969), ukazany na tle wielkich wydarzeń i codzienności, konkretnych dat oraz miejsc, w pierwszych dekadach PRL-u.
Przyjęty przez autorkę biografii sposób prezentacji losów jej bohatera jest mi bliski. W podobny sposób sam starałem się przedstawić inną gwiazdę polskiej kultury lat 50. i 60. – pisarza Marka Hłaskę – w dwóch swoich książkach napisanych przed ponad ćwierćwieczem („Hłasko nieznany” i „Śladami Marka Hłaski”). Drogi obu postaci – Komedy i Hłaski – splotły się zresztą w USA; obaj umarli młodo.
Magdalena Grzebałkowska, znana z kilku głośnych biografii, w swoim opracowaniu o Komedzie dokonała tytanicznej pracy. Przeglądając i weryfikując, segregując i utrwalając bogactwo materiału. W tomie są fakty, anegdoty, cytaty, wypowiedzi świadków, relacje, wspomnienia snute po latach. Na stronach pojawiają się głośne i znaczące nazwiska ze świata artystyczne-go związanego nie tylko ze środowiskiem jazzowym u nas, jak i za granicą.
Dla historii polskiego jazzu biografia „lekarza dusz”, jak określano Komedę, to wprost wymarzona opowieść z detalami o początkach i rozwojem tej muzyki w powojennej Polsce, a także o znaczącej w tym procesie roli Krakowa.
Komeda… to książka fascynująca, godna polecenia na zimowe wieczory, ale jej lekturze winna towarzyszyć w tle muzyka Komedy oraz jego ulubionych gigantów światowego jazzu i polskich mistrzów tego gatunku.
Biblioteka Kraków Piotr Wasilewski